Ona tam była.
Stała z rozpostartymi
Szponami kłamstw
W źrenicach.
Smakowała koniuszkiem
Różowego języka
Mleczną mgłę obłudy
Osiadającą na skroniach.
Czołgający przysiadł na chmurze.
Koń w galopie biegł wstecz.
Palec Boski zawrócił do góry.
Cisza.
Pulsuje, krzyczy, gra
Na bębnie z koźlej skóry.
Prawie widać jej rogi
Kozła ofiarnego.
Cisza.
Stworzone niszczeje,
Zniszczone umiera
Martwe się rodzi.
Koło.
Koniec
Początek
Obłęd.
Nawet sny nie są już bezpieczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz